Portal podróży

Papua - Nowa Gwinea

Lecąc nad płytką Cieśniną Torresa zdawałem sobie sprawę, że kiedy wyląduję w Port Moresy to będę w całkiem innym świecie, tylko że nie wiedziałem w jak dalece wstecznych czasach. Jedyną czynnością jaka była na lotnisku w Port Moresby to drobiazgowe sprawdzania wizy, po czym wbicie stempla i przekroczenie bariery cywilizacyjnej tzn. przekroczenie progu, którym cofam się do okresu dalece przed cywilizacyjnego, do rzeczywistości tego kraju. Tubylec Przed budynkiem spotykam się z tubylcami ubranymi a właściwie nie ubranymi. Mężczyźni na swoich przyrodzeniach noszą tylko ochraniacze i na tym koniec. Natomiast kobiety są już bardziej ubrane, bo mają spódniczki z trawy i to też już jest w zasadzie ich cały ubiór. Przyznam, że kobiece kreacje bardzo mi przypadły do gustu. Hotelu MADANG RESORT, w którym zamieszkałem było już trochę normalniej ponieważ był prysznic i wc, a to już bardzo wysoki standard jak na ten kraj. Pierwszym i zarazem jedynym posiłkiem był kawałek białego mięsa z krokodyla, a był z niego całkiem niezły stek, owinięty liśćmi bambusowymi i przystrojony piórami ptaków. Hotel składał się z wielu pawilonów rozrzuconych po kwitnącym ogrodzie. Obsługa miała na twarzach i ciele długie blizny po rytualnych ceremoniach plemiennych a także po wojnach pomiędzy papuaskimi plemionami. Szaman plemienny Egzotyczna nazwa tego kraju pochodzi od malajskiego słowa: Papua - Kędzierzawowłosy. Fascynujące i niezwykle oryginalne są barwne malowidła na twarzy i całym ciele, a często są to barwy wojenne. Bujna tropikalna roślinność porasta wysokie góry. W kraju tym w zasadzie nie ma dróg łączących ze sobą 3 miasta: Port Moresy - Mart - Wewak bo o Hopkins to nawet nie wspominam. Dostanie się w głąb kraju jest niesłychanie trudne i dlatego większość mieszkańców żyje nadal w izolacji od świata zewnętrznego w tradycyjnych wspólnotach plemiennych, kultywując stare zwyczaje. Wszyscy wierzą w ścisły związek świata nad naturalnego i fizycznego, uznają, że porządek który przyszedł z nieba obejmuje nie tylko człowieka ale także całą przyrodę oraz świat duchowy a jednocześnie jest tu czas i czynność. Porządek ten kieruje całym życiem, ceremoniami, rytuałami, ponadto reguluje plemienne sądownictwa i zachowanie wobec innych ludzi, zwierząt, roślin. Tutaj SACRUM i PROFANYM przenikają się nawzajem. Większość mieszkańców żyje w głębi kraju i chyba dlatego niezbyt lubi morze, lecz są również plemiona które osiadły nad Pacyfikiem i żyją z rybołówstwa, pływają na pirogach wydłubanych z jednego pnia drzewa. Będąc w miejscowości Garoka – odwiedziłem targ gdzie można kupić m.in. bulwy słodkich ziemniaków. Jednak najbardziej niespodziewane było zobaczenie: Ludzi Żab i Błękitnych Wojowników. Ogromna większość Papuasów żyje ciągle w epoce kamienia łupanego. Wzajemna izolacja powoduje, że nadal mówi się tam 732 różnymi językami. Podróż odbywałem motorówką po rzece Sepik oraz małymi kilku osobowymi samolotami, które mogą lądować na jednym z 400 prowizorycznych pasów startowych. Na wyżynie w centralnej części wyspy nad rzeką Tagari udało mi się zobaczyć wioskę klanu HULU, którzy przywitali mnie w domkach otoczonych palisadami z bambusa i ofiarowali pióra rajskich ptaków, które żyją tylko na tej jednej wyspie na świecie. Zobaczyłem też sztukę preparowania głów odciętych zabitym wrogom. Ściągają skórę z czaszki i wędzą ją, z kości twarzy zdejmują mięśnie. Skóra po uwędzeniu jest zmiękczona i naciągają ją ponownie na czaszkę, następnie wkładają pod nią kawałki trawy i mchu modelując przy tym rysy twarzy. Po tym co zobaczyłem, wolałem się już tylko przyglądać innym ceremoniom jak np. poświęcona duchom papuaskich przodków czy inicjacji młodych wojowników. Ci młodzi tubylcy, ostrymi jakby żyletami zadają sobie głębokie rysy na ciele a spływającą krew mieszają z popiołem z ogniska. Zakładają maski i okładają ciało specjalna gliną, która szybko tamuje krwotoki a tańce wieńczące ceremoniał trwają prawie do świtu. Jednym z ciekawych obyczajów pogrzebowych jest mumifikowanie swoich zmarłych i umieszczenie ich w wspólnej chacie razem z żyjącymi współplemieńcami. We wszystkich dziedzinach życia społecznego i religijnego tego plemienia najważniejsza jest ekspresja, chęć zadziwienia i oszołomienia w wyniku której doprowadzało to do ekstazy. Szaleństwo wywołane tańcem jest sławione jako objaw nadprzyrodzony. Warunki życia nad tymi dwoma rzekami niemal nie zmieniły się od kilkuset lat. W samym sercu górzystych terenów zbierają się tysiące wojowników by przez dwa dni przy wtórze bębnów tańczyć, śpiewać, jeść i ciesząc się wspólnotą klanów. To niezwykłe widowisko nazywane jest: Wielkim Sing Sing i odbywa się na wielkiej przestrzeni koło miejscowości Mount Hagen.

Tańce plemienne
Tańce plemienne

Ja dotarłem tam lecąc małym samolotem, natomiast tubylcy wędrują na to spotkanie bezdrożami nawet kilka dni. Ich ciała ozdobione są malowidłami z farby i przystrojone czerwoną papryką i liśćmi a na dodatek są jeszcze przyozdobieni w pióra z rajskich ptaków. Wiele z nich jeszcze dotychczas było ludożercami i zjadało swoich wrogów. Celem tego spotkania jest przekonanie nowo przybyłych klanów, że nie muszą prowadzić nieustannych plemiennych wojen i dlatego są te wspólne tańce oraz wieńcząca święto: parada wojowników podczas których klany mieszają się ze sobą. W czasie moje wędrówki po tym kraju byłem również w prowincji Enga, gdzie zobaczyłem rajskiego ptaka i uczestniczyłem w ceremonii MUMU, która polegała na przygotowywaniu posiłku w ziemnym dole, w którym były umieszczone rozgrzane do białości kamienie i na nich to było właśnie przygotowywano jadło w aromatycznym sosie z tropikalnych ziół i paproci. W podobnej ceremonii uczestniczyłem już wcześniej będąc na wyspach Południowego Pacyfiku, z tym że tam jadło było bez sosu natomiast reszta była podobna. Papua - Nowa Gwinea to kraj bardzo dziki i zarazem nieobliczalny w swojej kulturze zamieszkiwanych plemion i dlatego by nie zostać zjedzonym musiałem niestety korzystać z tzw. Przewodników, którzy znali języki, a poza tym wyprawa przez tropikalne podmokłe lasy pełne dzikich zwierząt jest dosyć niebezpieczna. Papuasi bardzo kultywują swoje zwyczaje, a jedno z nich bardzo mi przypadło do gustu: otóż, mężczyźni chcący skłonić do uległości wybrankę dodają do własnoręcznie robionych skrętów kilka swoich włosów łonowych. Podobno to działa!!. Po mimo oficjalnego zakazu to i tak kwitnie tam bujnie wielożeństwo ponieważ tym zakazem absolutnie nikt się nie przejmuje i nie zamierza go przestrzegać. W wielu rejonach kobiety się kupuje jak na targu, tylko że dawniej walutą były muszle oraz świnie, natomiast teraz częściej zastępowane jest to pieniędzmi o nazwie: KINA, gdzie 2 kina = 1 $.Natomiast dobra żona kosztuje nawet kilka tysięcy Kina. Żony są potrzebne tubylcom głównie do pracy bo one uprawiają pola i ogrody podczas gdy mężczyźni wyrabiają broń i odpoczywają. Ciekawostką jest fakt, że małżeństwa żyją osobno tzn. żony z dziećmi w jednej chacie a mąż w drugiej chacie. Małżeństwa spotykają się tylko raz w miesiącu aby odbyć służący akt prokreacji. W kraju tym jest wiele czynnych wulkanów a w głębokich dolinach płyną potężne rzeki natomiast wiecznie zielone lasy równikowe sąsiadują w głębi wyspy z wiecznie ośnieżonymi szczytami gór. Barwy twarzy wojownika plemiennego Jak już wspomniałem, jedynym środkiem komunikacji na Nowej Gwinei jest łódź lub samolot. Udałem się samolotem do stolicy prowincji Jayapura, a potem do położonej w sercu gór miejscowości Wamena. Stąd blisko było już do Doliny Baliem, w której wiedziałem że mogę zobaczyć żyjące w prawie niezmieniony od wieków sposób plemienia Dani. Jeszcze do niedawna (oficjalnie) praktykowały w pełnym tego słowa znaczeniu kanibalizm - zwyczajowo zjadały swych wrogów, chociaż zdarzały się także przypadki zjedzenia "z miłości" pracujących tam np. misjonarzy, lub piękności z innego plemienia. Znane też były (a może i są nadal?) praktyki zjadania najbliższych, którzy odeszli z tego świata. W każdym bądź razie nie zadowalano się tylko mięsem, ale jak wskazują ( zobaczone przeze mnie ) specyficzne ślady nacinania na kościach i ich rozbijania, dobierano się także do pożywnego szpiku i mózgu. Stwierdzono także liczne ślady opiekania i wygładzania kości, co wskazuje z kolei na prawdopodobne ich gotowanie w naczyniach. Przygotowywanie potrawy poprzedzały tańce rytualne wykonywane przez bractwo religijne. Dodać należy, że już sama przynależność do tego bractwa bardzo nobilitowała. Członków tego bractw cechowało upodobanie do ludzkiego mięsa: w czasie tańca ludożerca wygryzał kawałki ramion. Znacznie poważniej traktowano skalanie Ludożercy mięsem niewolnika zabitego na ceremonię ludożerczą. Po spożyciu odpowiednio spreparowanego trupa jedzący był przez cztery miesiące tabu: nie mógł opuszczać niewielkiego pomieszczenia, używał specjalnych naczyń, które później niszczono. Gdy znowu pojawiał się wśród ludzi, udawał, że zapomniał ludzkich zwyczajów; trzeba go było uczyć wszystkiego od nowa. Uważano, że w czasie odosobnienia tak bardzo oddalił się od życia, że wszystko, co z nim związane, stało mu się obce. W pewnym odsunięciu od współplemieńców pozostawał jeszcze przez cztery lata. Zbliżyć się do niego mogła tylko najbliższa rodzina, przy czym współżycie z żoną mógł podjąć dopiero po upływie roku. Ale biedak z Niego – tyle czasu bez kobitki!! Ze zwierząt dzikich można spotkać krokodyle węże oraz Kazaury – ptaki, które pochodzą z rodziny strusi. Upierzenia mają podobne do włosów, na głowie zaś grzebień kostny w kształcie hełmu, który pomaga im przedzierać się przez gąszcz. Pióra czarne, głowa i górna część szyi jest naga a u spodu szyi zwisają dwa płaty skóry, ogon jest niewidoczny a nogi trójpalczaste. Długość około 1,5 metra, poruszają się kłusem i dobrze skaczą. Kiedy opuszczałem ten kraj to czułem, że atmosfera życia ludzi egzystujących jest przepełniona sporą dozą naturalizmu wynikającego z bardzo bliskiego kontaktu człowieka z przyrodą. Właściwie wszystko co było, używane przez tubylców wywodziło się bezpośrednio z otaczającej przyrody począwszy od jedzenia a skończywszy na narzędziach do uprawy pól i broni. Najciekawsze było to, że nikt nie spieszył się z nadrobieniem zaległości ewolucyjnych wynikających z postępu naszej cywilizacji. Oni żyją w warunkach, które im całkowicie odpowiadają i nie zamierzają tego zmieniać przynajmniej na razie. Opuszczając ten kraj odczułem fakt, że wzbogacona została moja wiedza o ludziach, o których kiedyś uczyłem się na lekcjach geografii i wtenczas była to czysta teoria zawarta w programie nauczania. Teraz już doświadczyłem w sposób rzeczywisty, że plemiona te były i nadal żyją w obecnej czasach. Warto było poznać ten kraj, jakże ogromnie zatrzymany w czasie minionej epoki, ale dla plemion tutaj żyjących jest to cały czas teraźniejszy a może i przyszły?





















Copyright © 2007-2019 Zygmunt