|
Paragwaj
Paragwaj to kraj, w którym poprzednich wiekach byli Jezuici odciskając piętno na ludziach oraz kształtując nawet politykę na linii kościół – państwo.
Asuncion – stolica, która daje wrażenie że czas się zatrzymał pod koniec XIX wieku, pomimo super nowoczesnego hotelu Guarani i innych wieżowców ze stali i szkła, tuż obok stoją jeszcze stare kamienice a po ulicach jeżdżą również wózki zaprzężone w osiołki.
Na ulicach położonych na wzgórzach mieszkańcy sprzedają swoje wyroby głównie ludowe i mereżkowe tkaniny o nazwie Aho-Poi, cienkie koronki – Nadusi, bawole rogi do przechowywania wina, skórzane przedmioty o dziwnych wzorach. Jednak dla mnie najbardziej szokującym rzemiosłem, którego wcześniej nigdzie nie widziałem było: balsamowanie i wypychanie zwierząt.
Można zatem kupić każde wypreparowane zwierzę; począwszy od jadowitych żab Cururu-Chini, poprzez szczerzące zębami piranie aż po krokodyle i jaguary. Stolica leży nad potężną rzeką Paragwaj oddzielającą kraj od Argentyny i jest tam również most łączący te oba kraje. Gigantyczna kolumna Niepodległości przypomina niełatwe losy tego kraju, który jeszcze w drugiej połowie XIX wieku mógł przestać istnieć, ponieważ po wojnie z Argentyną, w Paragwaju pozostało 6 milionów kobiet i tylko 200-tysięcy mężczyzn!!, czyli na jednego chłopa przypadało 30 kobiet!! Ależ był to raj dla rodu męskiego, w którym można było wybierać i grymasić. Katedra należy do pamiątek po państwie Jezuickim a stare pałace przypominają o świetności miasta, które zostało założone w 1537 roku i przez długi czas było stolicą hiszpańskiej kolonii La Plata a poddanymi byli Indianie Guarani. W Pałacu Rządowym przez długie lata mieszkał dyktator Alfredo Stroessner. Dzisiaj ten obiekt jest symbolem złej historii, o które stara się już nie mówić. Kiedy jechałem do interioru Gran Chaco, wiedziałem że upał będzie ogromny do 470C w cieniu. Po drodze widziałem na stepach wypaloną od słońca trawę. Kiedy dojechałem do najbliższej wioski zostałem poczęstowany herbatą Yerba Mate.
Podróżując po tym bardzo gorącym kraju bez dostępu do morza dotarłem wreszcie do miejsca, które było moim głównym celem. Miejscem tym jest istny cud natury. Na przestrzeni kilku kilometrów spadają w dół miliony litrów wody (1759 m3/s). Są to słynne i po ujrzeniu ich mogę dodać że niepowtarzalne w swojej budowie; słynne Wodospady Iguacu. Nawet trudno jest to piękno opisać, które sama natura na przestrzeni wielu wieków stworzyła. Z żadnym innym jaki widziałem dotychczas wodospadem tego nie można porównać. Dlatego nawet chociażby z tego względu należy zobaczyć Paragwaj.
|
|
|