Portal podróży

Peru

Pobyt na Wyspach Galapagos traktowałem jako wakacje w czasie podróży. Cały czas było tylko obserwowanie zwierząt, spacery między nimi i mówienie do nich. Te zwierzaki umieją słuchać, ale czy rozumieją? to jest już ich słodka tajemnica. Pływanie pomiędzy różnymi wyspami to również był wielki komfort, bo nocleg i wyżywienie było zapewnione. Jednak na kontynent stały wróciłem już samolotem, w którym siedząc wiedziałem, że kiedy wyląduję w Limie to wówczas rozpocznie się już całkiem odmienny etap mojej podróży ze względu na nieprawdopodobne zabytki tak odległej kultury dla Europejczyka. Właśnie Peru jest tym miejscem, tym wyzwaniem dla ludzi, którzy pragnął dogłębnie poznać kulturę tego świata. W Peru plaż nie brakuje, jednak na obraz tego kraju składają się wiecznie zielone lasy równikowe, zalewiska Amazonki, rozległe krajobrazy surowych pustyni i przede wszystkim dostojne łańcuchy ośnieżonych Andów. Inkowie dotarli na górzyste tereny Andów dopiero w XIII wieku, i stworzyli tam rozległe, sprawnie działające imperium z miastami o wprawiającą w zachwyt architekturą. Do dzisiaj nikt nie potrafi powiedzieć w jaki sposób powstały budowle i mury zbudowane z gigantycznych bloków skalnych. Tarcza  Słońca Lima – stolica Peru, nadmorskie miasto posiadające swoją nowoczesną architekturę i całkowicie odmienne życie, które toczy się własnym torem. To aglomeracja na wskroś nowoczesna i zarazem tak inna o tych, które dotychczas widziałem w tym rejonie świata. W Museo del Oro znajdują się skarby Inków. Ponadto w Limie jest Polski kościół i ksiądz z Polski! Cała architektura zabudowy stolicy jest utrzymana w stylu po kolonialnym i jest to widoczne na wielu szczegółach które się ogląda. Pałac Prezydencki Są to typowe jakby doklejone balkony wykonane z drewna w kolorze ciemnym co daje pewną ciężkość wrażenia odbioru wizualnego. Ciekawie natomiast są do tego dopasowane kolory dachów wynikające z materiału z którego jest zrobiona dachówka. Kolor tej dachówki to typowa adoba i zawdzięcza to rodzajowi gliny z której są one wykonane i później wypalane. Najlepiej jest to widoczne ze wzgórz, które otaczają to miasto, ponieważ z poziomu samej ulicy jest to mało widoczne. Ulica są ładnie utrzymane, równe nawierzchnie i zieleń, której tutaj jest w sumie mało jest wkomponowana utrzymywana bardzo starannie. Typowych wieżowców tutaj nie ma, ponieważ górzysty charakter topografii terenu nie bardzo pozwala na ich lokalizacje i może lepiej nie pasowałyby do całość urbanistycznej stolicy. Tempo życia jest spokojne, nikt się nie śpieszy i ludzie są uśmiechnięci jakby beztroscy, chociaż życie jest tutaj bardzo drogie. Siedziba Prezydenta Kraju jest budowlą piękna i okazała a położenie jej w samym centrum nikomu nie przeszkadza. Każdy może przejść swobodnie bez żadnych ograniczeń, robić zdjęcia, filmować i obserwować z bliska zmiany warty straży prezydenckiej, która odbywa się kilka razy dziennie.


Lima - Budynki z oryginalnymi balkonami

Mundury żołnierzy są kolorowe co bardzo ożywia tą szarość ubiorów ludzi którzy nieustannie się przemieszczają. Komunikacja jest bezproblemowa ponieważ nie jest to spowodowane dużą ilością pojazdów. Wszyscy się doskonale zorganizowani i co ciekawe to kultura kierowców jest bardzo wysoka. Jednak najciekawiej w tym kraju jest na jej prowincji. Pierwszym miejscemktórego skierowałem się było legendarno-magiczne: Machu Picchu.

Machu Picchu

Nazwa tego tajemniczego miasta w języku quechua oznacza: Stara Góra, i co ciekawe że zostało w ogóle odkryte przed istniejącym już światem dopiero w 1911 roku przez Hirama Binghanna poszukującego ostatniej stolicy Inków – Vilcabamby, która jak się później okazało znajdowała się o wiele dalej od Machu Picchu. Dowodzi to jednoznacznie, że Machu Picchu nigdy nie zostało zdobyte przez hiszpańskich konkwistadorów.

Fragment zabudowy

Bardzo misternie ociosane kamienie, z których wznoszono budowle oraz duża ilość ornamentów świadczą jednoznacznie, że było to niezmiernie ważne miejsce, w którym odbywały się obrzędy. Z wzniesienia z którego dobrze widać poniżej leżące miasto, stoi: Chata Strażnika Kamienia Żałobnego

Chata Strażnika Kamienia Żałobnego

Jest to zarazem jeden z niewielu zachowanych budynków w którym odtworzono dach kryty strzechą. Wyrzeźbione kamienie za tą chatą mogły służyć na budowy grobowców. Jednym z ciekawych obiektów Machu Piachu jest ciąg 16 połączonych ze sobą łaźni ceremonialnych wzdłuż których ciągną się schody. Powyżej łaźni znajduje się Świątynia Słońca i jest to zarazem jedyna okrągła budowla w tym całym kompleksie. Ta zwężająca się ku górze krzywa wieża Torreon jest jednym z najmisterniej wykonanych dzieł w kamieniu. Wewnątrz znajduje się ołtarz i okno w kształcie trapezu – które nazwane było: oknem węża. Wokół tego okna znajdują się otwory, które służyły do zamocowania złotej tarczy ceremonialnej. Poniżej tej świątyni jest naturalna skalna jaskinie z ołtarzem i niszami. Znaleziono tam mumie Inków a miejsce to nazwano grobowcem królewskim. Opodal na małym wzgórzu jest duży monolityczny kamień gdzie na jego naturalnej platformie wznosi się kamień sakralny z wystającym ku górze kolcu w kształcie kolumny. Nazywa się to Intihuatana co w języku quechua oznacza: słupek przyczepiony do skały. Indiańscy czarownicy mieli tu swoje tajne obserwatorium astronomiczne, w którym obliczali kiedy nastąpi zrównanie dnia z nocą a kiedy zaćmienie księżyca lub słońca. Inna teoria mówi, że był to ołtarz na którym władca Inków składał rytualne ofiary. Kiedy oglądałem Pałac Księżniczki to od razu zdradził on geniusz architekta, który skaliste podłoże wykorzystał do wzniesienie II-go piętra niezwykłej budowli. Spacer wykutymi misternie w skale schodami, których jest tam ponad 3000! prowadzi do coraz to nowych tajemnic. Zadziwiła mnie swoim kształtem również Świątynia Trzech Okien. Chcę tylko zwrócić uwagę, że Machu Picchu jest położone na wysokości 2400m n.p.m. i posiadało oryginalny układ ulic, plac, świątynię, łaźnie, więzienie, budynki mieszkalne i tarasy, na których uprawiano zboże i warzywa. Opływa to miasto do dzisiaj rzeka o nazwie: Urubamba, wijąc się w głębokim 400-metrowym kanionie. Pozostaje jednak ciągle niewyjaśniona tajemnica zniknięcia mieszkańców tego miasta. Muszę powiedzieć, że jest to najlepiej zachowane miasto dawnego imperium Inków. Jednakże, w dalszym ciągu nie jest jednoznacznie stwierdzone, czym tak naprawdę jeszcze mogło być Machu Picchu: klasztorem dla dziewic słońca, twierdzą, czy rezydencją władcy Inków Pachacuteca Najpiękniejsze peruwiańskie miast – Cusco, było dawną stolicą państwa Inków, które leże na granicy wiecznych śniegów na wysokości 3400 m n.p.m. w rozległej kotlinie w Andach, gdzie w powietrzu najzwyczajniej brakuje tlenu.

Cuzco - Centrum.

Dlatego miejscowi Indianie mają w porównaniu z Europejczykami ponad naturalnie rozwinięte płuca. Miasto założyli ok. 1100 roku Inkowie i nazwali je wtenczas: Qosqo czyli Pępek Świata. Po zdobyciu miasta w 1533 roku przez hiszpańskich konkwistadorów zostało on całkowicie zburzone i na jego miejscu zbudowano już inne miasto ale w stylu kolonialnym. Niemniej jednak udało się jednak zachować niewiele zabytków z czasów inkaskich. Mury wznoszące się zbudowane są z kamieni idealnie przylegających do siebie i ułożonych bez zaprawy, co było charakterystyczne dla budowli Inków. Cusco dawniej strzegła usytuowana na wzgórzu twierdza: co w języku qeuchua oznaczało: Zadowolony Sokół.

Sacsayhuaman - Ruiny twierdzy.

Nieco powyżej murów obronnych pozostały fundamenty trzech dużych wież. Największa z nich Muyac Marka miała średnicę 22 metrów! Łączenie murów było tak doskonałe, że twierdza ta służyła za cysternę w której przechowywano wodę pitną dla 5000 wojowników garnizonu, który tam stacjonował. Co ciekawe, że pomimo upływu setek lat kamienie te nadal idealnie przylegają do siebie. Cusco - Katedra Po zdobyciu miasta przez Hiszpanów, twierdzę częściowo rozebrano a kamienie posłużyły do budowy domów. Pozostawili tylko te największe głazy, które trudno było przenieść. Zachowało się zaledwie 20% z dawnej twierdzy. Teraz nad miastem dokładnie w tym miejscu stoi kilkunastometrowej wysokości rzeźba Chrystusa wykonana z białego kamienia. Naprzeciwko twierdzy na wzgórzu zwanym Rodadero, zachowały się rzędy wypolerowanych ławek zwanych tronem Inków a siedliska są ustawione amfiteatralnie. Tak jak w każdym peruwiańskim mieście, głównym miejscem jest rynek z niskimi budynkami w stylu kolonialnym. Charakterystycznym elementem zabudowy są drewniane, misternie zdobione balkony, które sprawiają wrażenie jakby były przyklejone do budynków. Jest tutaj wiele dziedzińców z rozległymi arkadami i fontannami barokowymi. Najokazalszym jednak budynkiem jest Katedra stojąca na podwyższeniu w miejscu inkaskiego Pałacu Boga Viracocha – stwórcy słońca, księżyca, gwiazd, człowieka, roślin i wszystkiego co żyje na ziemi. Do przyozdobienia ołtarza i figur świętych, konkwistadorzy użyli złota zrabowanego Inkom. Ołtarz główny jest ponadto wyłożony srebrnymi blaszkami, natomiast pierwszy ołtarz przy wejściu jest zbudowany z drzewa cedrowego i okryty warstwą złota!! W południowo-wschodniej części rynku znajduje się jeszcze bogato zdobiony kościół La Compania de Jezus. Inkaskie brukowane uliczki starego miasta przecinają się, biegną równolegle, zakręcają nagle zataczając łuk tworząc tym samym mini labirynt. Było to wtenczas podyktowane względami czysto obronnymi, ponieważ układ labiryntowy stanowi bardzo duże utrudnienie w poruszaniu się dla nie znających miasta a w tym przypadku dla wrogów. Większość starych budynków architektury Cusco jest przykryta czerwoną dachówką, a oglądane z pobliskich wzgórz zlewają się w czerwoną plamę. W miejscowym muzeum głównymi eksponatami - skarbami są: Kipu – pismo dawnych Inków, złożone z węzełków wiązanych na różnego koloru sznurkach. Dopóki nie uda się rozszyfrować Kipu, dopóty będzie nadal wielką niewiadomą to, co najbardziej strzegli Inkowie przed obcymi. Po 25 minutach lotu samolotem linii Aero Peru z Cusco, ląduję w mieście Arequipa. Arequipa - Centrum






W tym mieście w samym jego centrum znajduje się „miasto z własnymi ulicami domami, kaplicami”. Miasto to w odróżnieniu od tętniącego życiem Arequipa, jest zupełnie odizolowane od miejskiego zgiełku. Znajdujący się tam Klasztor Santa Catalina - Św. Katarzyny, i jest najstarszym obiektem sakralnym w Peru. Sam kompleks sakralny rozciąga się na powierzchni ponad 20-tyś. m2. Do 1970 roku był on obłożony klauzulą zabraniającą wstępu dla przybyszów z zewnątrz. Jednakże sprawy ekonomiczne, związane z niezbędnym przeprowadzeniem remontu, wymagały sporych nakładów finansowych i dlatego władze miasta przekonały zakonnice, że w zamian za udostępnienie turystom części zabudowy klasztoru, władze pokryją koszta związane z remontem. I w taki oto sposób również i mnie się udało zaglądnąć w niektóre tajemnice sióstr zakonnych. [Rozmiar: 38004 bajtów] Jednakże sprawy ekonomiczne, związane z niezbędnym przeprowadzeniem remontu, wymagały sporych nakładów finansowych i dlatego władze miasta przekonały zakonnice, że w zamian za udostępnienie turystom części zabudowy klasztoru, władze pokryją koszta związane z remontem. Jednakże sprawy ekonomiczne, związane z niezbędnym przeprowadzeniem remontu, wymagały sporych nakładów finansowych i dlatego władze miasta przekonały zakonnice, że w zamian za udostępnienie turystom części zabudowy klasztoru, władze pokryją koszta związane z remontem. I w taki oto sposób również i mnie się udało zaglądnąć w niektóre tajemnice sióstr zakonnych. Kościół w Klasztorze Santa Watalina Fundatorem i jednocześnie założycielem klasztoru była w 1580 roku pewna bardzo bogata wdowa: Maria Guzmao, która przyjmowała tylko dziewczyny z najlepszych hiszpańskich rodzin. Każda otrzymywała od rodziny dożywotnią pensję na swoje utrzymanie. Cele – domki, były również zbudowane przez rodziców dziewcząt wstępujących do zakonu. Domki te były również obowiązkowo kryte czerwoną dachówką. Place z fontannami, długie schody, uliczki o hiszpańskich nazwach, rzędy arkad przypominają stare dzielnice miast południowej Hiszpanii. W domach zakonnic, które zostały udostępnione do zwiedzania widać całe wyposażenie jakie miały siostry i muszę powiedzieć że nawet było co pozazdrościć. Siostry zakonne, aby po przeprowadzonym remoncie, lepiej się przygotować na przyjmowanie turystów zaadoptowały przy okazji pewne obiekty na kawiarenki by móc serwować swoje własne wypieki, głównie ciasteczka. Przyznam, że były nawet niezłe jak na zakonniczą kuchnię tylko szkoda, iż nie było w menu czegoś bardziej konkretnego zwłaszcza z dań obiadowych, bo wówczas miałoby się lepszy obraz a właściwie smak tego co same spożywają. Kiedy zwiedza się to miasto, trzeba również dotrzeć na jego przedmieścia i zobaczyć jak w przeważającej większości żyją jego mieszkańcy. To co zobaczyłem bardzo mi przypominało miasta meksykańskie jednak różnica była w tym, że panował tam pewien ład i porządek. Nie było hałasu, same ulice były jakby uporządkowane, nawet stare samochody były czyste i przepisowo zaparkowane. Odniosłem wrażenie, że ludzie tam mieszkający, w swoich genach mają zakodowaną pewną wewnętrzną dyscyplinę, którą otrzymali w spadku po swoich pradziadach Inkach. Arequipa przednieście Podczas podboju państwa Inków, hiszpańscy konkwistadorzy przegrali jedną z głównych bitew w pięknejdolinie rzeki Urubamby. Dlatego właśnie z miasta Arequipa jadę do miasta Ollaytantambo, gdzie była ta słynna warowna forteca, którą Hiszpanie nie mogli pokonać. Budując tą twierdzę Inkowie genialnie wykorzystali naturalne położenie terenu. Została on zbudowana na wzgórzu a dostępu do niej strzegły zbocza skał i tylko z jednej strony można się było do niej dostać, poprzez wspinanie się na szerokie, strome tarasy, których strzegli wojownicy. Kiedy dotarłem do tej twierdzy, ujrzałem wspaniałą panoramę całej doliny rzeki oraz miasto. Było ono podzielone blokami nazywanymi conchas. Każde concha miało tylko jedno wejście umożliwiające dotarcie na dziedziniec co oznaczało, że do domu można było się dostać dopiero po dotarciu na dziedziniec a nie zaś bezpośrednio z ulicy. Historia mówi, że w tej twierdzy schronił się wódz Manco Inca po zdobyciu przez Hiszpanów innej twierdzy Sacsayhuaman, o której poprzednio wspominałem. Forteca miała również podziemne tunele, które były dodatkowym atutem strategicznym Inków, by w razie jakichkolwiek nieprzewidzianych okoliczności można było się przemieścić w bezpieczniejsze miejsce. Jednakże Inkowie te tunele wykorzystali do tego, by przedostać się na tyły atakujących ich Hiszpanów i w ten sposób odciąć im odwrót. Hiszpanie zostali wtenczas pokonani, jednak po pewnym czasie ponownie powrócili i zaatakowali twierdzę, ale już z 4-krotnie większą ilością żołnierzy. Twierdza została zdobyta a wódz Manco Inca schronił się wtenczas w dżungli. W czasie, kiedy twierdza była jeszcze bastionem nie zdobytym przez Hiszpanów, stanowiła również miejsce jako „święte” o czym świadczą rozległe wzgórza świątynne a sama główna świątynia znajdowała się na szczycie. Miasto Ollaytantambo jest do dzisiaj nadal rzeczywistym miejscem, gdzie cały czas od tamtych zaległych dziejów mieszkają rdzenni Inkowie.


Tory kolei andyjskiej prowadzą na wysokości 4000 m n.p.m.

Aby odetchnąć od tych wspaniałych cywilizacji jadę do największego jeziora wysokogórskiego świata: Titicaca, które jest umiejscowione na wysokości 3856 m n.p.m. Nazwa jeziora pochodzi z języka Keczua, w którym tiki oznacza pumę, natomiast caca oznacza miejscowy gatunek zająca, i dlatego Indianie nazwali to jeziora właśnie w ten sposób, ponieważ kształtem przypomina te dwa zwierzęta. Kiedy wędruje się już na takich wysokościach trzeba bardzo uważać by nie nabawić się choroby górskiej, która w Andach określana jest mianem: soroche. Objawia się ona zawrotami głowy, krwotokiem z nosa, mdłościami. Jest to spowodowane efektem oddychania w bardzo rozrzedzonym powietrzu. Jeżeli okres adaptacji przebiega właściwie to w zasadzie ta choroba człowieka omija, niemniej jednak gdyby dopadła to Indianie peruwiańscy mają na to sposób: żucie liści koki lub pić napar z jej liści. Resztę tłumaczenia pominę z względów oczywistych. Wahania temperatury między dniem a nocą są bardzo duże. W ciągu dnia jest ciepło, jednak kiedy słońce zaczyna zachodzić robi się wprost lodowato. Jest to cecha strefy równikowej. Ale najciekawsze jest to, że woda jeziora Titicaca jest bardzo zimna i lekko słonawa. Jest to jezioro bezodpływowe zasilane przez spływające górskie lodowce. Jezioro Titicaca Ciekawostką jest fakt, że Jezioro Titicaca jest dawną pozostałością morza śródlądowego znanego jako Lago Ballivian, które w zamierzchłych czasach pokrywało całą wysokogórską wyżynę Altiplano. Na Jeziorze Titicaca jest wiele naturalnych wysp, które dla Indian peruwiańskich miały znaczenia kultowe. Wyspa Isla del Sol czyli Wyspa Słońca, jest najświętszym miejscem na jeziorze, ponieważ według wierzeń Inków właśnie na tej wyspie narodziły się wszystkie główne bóstwa: Inti– Słońce, biały bóg Wirakocza, oraz Manco Capac i jego siostra a zarazem żona, Mama Ocllo. Kiedy zwiedza się miejsca w których żyją miejscowi Indianie Uros, to aż dech zapiera oglądając warunki ich egzystencji. W zasadzie oprócz podstawowych ubrań resztę rzeczy praktycznie wszystko samo wykonują, łącznie z budową wysp pływających: totorales, na których również budują domki w których mieszkają. Głównym budulcem, z którego jest wykonywana łódka to trzcina: totora. Dla ciekawości chcę powiedzieć, że słynny podróżnik Thor Heyerdal zlecił wykonanie swojej słynnej łodzi-tratwy RA II właśnie Indianom Uros. Tratwa ta była wykonana w tego samego materiały co łodzie Indian, które pływaja po Jeziorze Titicaca. Thor Heyerdal przepłynął ta łodzią-tratwa Ocean Atlantycki pomiędzy Europą i Ameryką. Łódź-tratwa w czasie płynięcia przeciwstawiała się wszelkim sztormom atlantyckim i szczęśliwie dobiła do brzegów Ameryki.

[Rozmiar: 37837 bajtów]
Pływająca wyspa wraz z domkami ich mieszkańców.

Głównym budulcem, z którego jest wykonywana łódka to trzcina: totora. Dla ciekawości chcę powiedzieć, że słynny podróżnik Thor Heyerdal zlecił wykonanie swojej słynnej łodzi-tratwy RA II właśnie Indianom Uros. Tratwa ta była wykonana w tego samego materiały co łodzie Indian, które pływają po Jeziorze Titicaca. Thor Heyerdal przepłynął ta łodzią-tratwa Ocean Atlantycki pomiędzy Europą i Ameryką. Łódź-tratwa w czasie płynięcia przeciwstawiała się wszelkim sztormom atlantyckim i szczęśliwie dobiła do brzegów Ameryki. Jest również na Jeziorze Titicaca wyspa: Isla de Luna – Wyspa Księżyca, która oddalona jest od najbliższej wyspy o 10 km. Kiedyś pełniła ona rolę więzienia z tą tylko różnicą, że nie było na niej żadnego strażnika i każdy skazany miał nieograniczone szanse na ucieczkę z niej. Jednakże głównym strażnikiem była: ogromna odległość od najbliższej wyspy i oczywiście bardzo zimna woda. Z Jeziorem Titicaca związana jest pewna legenda, którą Indianie Uros uważają za sprawę niepodważalną. Otóż według tej legendy. bóg Słońca - Inti, zauważył w jakiej wielkiej nędzy żyją ludzie na ziemi i postanowił że im pomóc zsyłając dwoje swoich dzieci, których zadaniem było zjednoczenie wszystkich mieszkańców i nauczenie ich cywilizowanego życia. Dzieci te po przybyciu do doliny gdzie dzisiaj leży Cusco, nauczyły mężczyzn uprawy roli, natomiast kobiety nauczyły tkactwa i prowadzenia gospodarstwa domowego.

Łódź trzcinowa  Indianin Uros
Łódź trzcinowa Indianin Uros

Jednak najciekawsze w tym wszystkim jest to, że większość mieszkańców Jeziora Titicaca jest chrześcijanami, a legenda ta ma dla nich charakter sakralny. I jak to ze sobą można pogodzić?? Podczas indyjskich wędrówek zauważyłem bardzo wiele spraw, które dla nas Europejczyków są odległe. Przede wszystkim to ludzie, którzy na co dzień kochają taniec, muzykę i co najważniejsze to potrafią cieszyć się życiem. Potrafią w jakiś mistyczny sposób zamienić tą szarą, biedną codzienność w całkiem inną formę własnej egzystencji. Każdy z nich ma swoją własną pozytywną aurę, która na człowieka z poza ich środowiska emanuje z ogromną energią pozytywnych impulsów. Będąc w bezpośrednim kontakcie z nimi, człowiek staje się spokojniejszy, inaczej widzi dotychczasowe swoje życie i o wiele łatwiej mu przychodzi rozwiązywanie problemów, które przedtem mieniły się w ciemnych kolorach. Dostrzega się, jak potrafią sobie Oni doskonale radzić ze sprawami związanymi z uprawą roli, budową łodzi, własnych domów zwłaszcza, że praktycznie poza większymi aglomeracjami, to w zasadzie nic nie mają poza własnymi sprawdzonymi sposobami radzenia sobie każdego dnia by móc go przeżyć godnie. Dla nas życie w takich surowych warunkach stałoby się w najlepszym wypadku przymusową udręką wynikającą z jakieś nałożonej kary. Ich malowane wioski z rudych cegieł adobe, zasiedlają jedynie doliny. Kolorytu krajobrazu dopełniają żółte kwiaty żarnowca i zielone eukaliptusy, spadkobiercy rosnących tam niegdyś cedrów, które wycięto by zrobić z nich fasady i ołtarze barokowych kościołów. Powyżej dolin rozciąga się porośnięta trawa ichu puna, gdzie miejscowi wypasają swoje poruszające się z wielką gracją lamy, które są tutaj hodowane od wieków. Całkiem wysoko można zobaczyć unikalne, charakterystyczne dla tych gór penitety, czyli sterczące pionowe formacje lodowcowe powstałe pod wpływem słońca, deszczu i wiatru. Lamy Zupełnie inna jest costa, czyli rozległe, suche płaskowyże takie jak Nasca. Natomiast selva jest najmniej dostępna i najmniej zaludniona. Życie tutaj mieszkających Indian wyznacza Amazonka i jej dopływy. Amazonka jest żywicielką i jedynym środkiem transportu. Nad jej brzegami wyrosły osiedla na palach a za nimi rośnie już tylko dżungla, w której rosną opasłe drzewa lupuny, chude kauczukowce i liany. W Peru czas płynie bardzo wolno, długo czeka się na zamówiony posiłek i rachunek. Można więc śmiało coś zamówić, a potem spokojnie wybrać się na spacer po najbliższej okolicy i spokojnie wrócić by spożyć zamówiony posiłek. Kiedy jest się już w Peru to trzeba bardzo dbać o wypoczynek, ponieważ nie jest się przystosowanym do panujących warunków klimatycznych. Szkoda czasu na szukanie ekskluzywnych hoteli zwłaszcza poza Limą, bo ich nie ma. Natomiast te, które uda się znaleźć są dla osoby nastawionej na zwiedzanie w zupełności wystarczające. O szukaniu hoteliku z ciepłą wodą trzeba po prostu zapomnieć, ponieważ nie ma takich, jednak są pewne dodatkowe atrakcje w postaci różnych pokojowych i niekoniecznie nocnych żyjątek. Ciekawością są w Peru również apteki dobrze zaopatrzone w lokalne leki, których skuteczność w działaniu nieraz przewyższa te nowoczesne. Jadąc andyjską koleją widzi się wspaniałe widoki, tak samo bowiem kiedy podróżuje się w Brytyjskiej Columbii. Dworce kolejowe są pilnowane i bez ważnego biletu nie wejdzie się na peron. Kiedy przez cały dzień jechałem w klasie turystycznej koleją andyjską to serwowano wyśmienity obiad, oczywiście za dodatkowa opłatą. Kuchnia w Peru przynajmniej dla mnie jest znakomita! i to nie przypadkowo właśnie stąd pochodzą ziemniaki, kukurydza, maniak. Prawie każdy rejon reprezentuje inny rodzaj diety spowodowany odmiennymi warunkami klimatycznymi.

Z potraw, które najbardziej mi smakowały to:
sopa a la criolla - zupa po kreolsku, czyli zupa czosnkowa.
cebiche – surowa marynowana ryba zalana sosem z limety podawana ze słodkimi batatami i cebulą. Można sobie dodatkowo zamówić grzanki z zielonym przecierem z bardzo ostrej papryki acha.
papa a la huancaina – ziemniaki po inkasu, czyli surowe ziemniaki z serem.
cuy al horno con rocoto relleno – świnka morska pieczona i faszerowana papryką. Jest to przysmak Indian andyjskich.

Mnie natomiast bardzo zasmakował: rocoto relleno, czyli papryka nadziewana mięsem.
Jeśli chodzi o coś bardziej sympatycznego dla podniebienia to poleciłbym Pisco, czyli wódka winogronowa, jednak jest coś jeszcze lepszego co można na jej bazie przyrządzić: są to drinki jak np. Słońce Titicaca – wódka + mleko + cynamon.

Dla dzieci poleciłbym: mazamorry – kisiel z kukurydzy w kolorze bordowym.
Pieniądze jest najlepiej wymieniać u tutejszych koników, ponieważ ten proceder jest całkiem legalny i zwykle odbywa się pod okiem policji, czyli tak zwanych kalkulatorów, jednak na wszelki wypadek lepiej dokonywać obliczeń samemu. Jeżeli nie znamy języka hiszpańskiego to zawsze pozostaje nam język bardzo uniwersalny; na migi rękami i to skutkuje w obu stronach. Oczywiście językiem angielskim porozumiemy się w zasadzie tylko w większych miastach i to tylko w samym centrum.





















Copyright © 2007-2019 Zygmunt