|
Tybet i Buthan
Po wylądowaniu na lotnisku GONGGAR ( 100 km od Lhasy ) można było już spokojnie oddychać, ponieważ organizm był już przystosowany do tej wysokości. Z lotniska do samej Lhasy – stolicy prowincji jedzie się lokalnym autobusem. Nie łatwo uwierzyć, że w VIII wieku Tybet był ogromnym Imperium rozciągającym się od północnych Indii do środkowych Chin i od Kazachstanu po Birmę. Stopniowe rozprzestrzenianie się różnych szkół buddyzmu spowodowało rozpad Tybetu na małe królestwa. Dopiero w XVII wieku sekta Żółtych Czapek zdominowała i zaprowadziła teokratyczny system rządów z Dalaj Lamą na czele, natomiast Lhasa gdzie znajduje się Pałac Potala stał się świętym miejscem Tybetańczyków.
Lhasa - Pałac Potala
Niestety, chińczycy niszcząc miejsca kultu religijnego, prowadząc prześladowania, zakładając komuny ludowe, postanowili zmierzyć się z największą potęgą Tybetu jaka jest: siła płynąca z buddyzmu i związana z nią sztuka.
W efekcie tego, Chiny będąc Cesarstwem przyłączyły Tybet jako autonomiczne państwo już w 1716 r. Jednak władze Tybet wykonały pewien manewr dyplomatyczny i postanowiły nawiązać stosunki dyplomatyczne i handlowe z Wielką Brytanią. Wówczas wojska chińskie wycofały się z terytorium Tybetu. W 1950 roku, wojska chińskie powróciły wbrew wszelkim traktatom do Tybetu chcąc zniszczyć tradycyjne struktury społeczne, a Dalaj Lama XIV musiał opuścić Tybet i udał się do Indii gdzie założył emigracyjny rząd Tybetu.
Tybetańczycy zasiedlili himalajski region DOLPO rozciągający się na północnych rubieżach dzisiejszego Nepalu. Od tego czasu, każdej zimy formowali długie karawany kierując się na południe gdzie wypasali stada jaków i handlowali z lokalnymi ludami wymieniając sól kamienną na kukurydze. Bez wątpienia, największym zabytkiem Lhasy jest tajemniczy Pałac Potala zawieszony na skałach. Wnętrze Pałacu Potala oświetlone jest migotliwymi łojowymi lampkami, a wąskie korytarze dochodzą do miejsc wśród których są setki posągów, bóstw i demonów. Będąc w ostatniej Sali turystycznej Pałacu Potala spotkałem młodego mnicha. Był to pokój młodego Dalaj Lamy XIV. Podszedł do mnie i powiedział cicho: ciągle czekamy aż tu wróci. Bardzo zależało mi na rozmowie z nim, urodzonym buddystą, świadkiem tworzącej się na naszych oczach historii, w której polityka, religia, tradycja tańczą ze sobą smutny taniec powolnej śmierci. Śmierci kultury jeszcze 50-lat temu wolnego Tybetu. Śmierci elementarnych praw człowieka deptanych nogami chińskiego okupanta, Tybetu jako himalajskiego raju niedostępnego i tajemniczego.
Po chwili usłyszałem od mnicha: zaraz tu przyjdzie któryś z policjantów, jest ich więcej niż nas, proszę nie patrzyć na niego, ale żaden z nich nie zna angielskiego i dlatego możemy spokojnie rozmawiać, doki nie znajdzie się mój porzewodnik.
Przewodnik towarzyszy każdemu turyście nieodłącznie podczas zwiedzania zabytków. W praktyce jest chińskim tajniakiem bezpieki, który ma za zadanie pilnować by nikt nie kontaktował się z tubylcami i mnichami, by nie dawać im zdjęcia Dalaj Lamy, by nie robić zdjęć, które mogą być wykorzystane przeciwko Chinom i przeciw ich propagandzie. Teraz Pałac Potala jest już jak Muzeum. Z kilkuset mnichów zostało tylko kilkudziesięciu, Natomiast w klasztorze Drepung jest ich 400 a pierwotnie było 10-tysiecy. Za bilet wstępu do Pałacu Potala trzeba zapłacić 50 yuanów tj. około 25 zł., co stanowi barierę, której może sprostać tylko bogaty turysta. Oczywiście, dochody ze wstępów, opłat za robienie zdjęć ( około 15 zł. za 1 zdjęcie) i używanie kamery video ( około 1000 zł za wydanie pozwolenia ), nie są przeznaczone na klasztor bowiem wędrują do kieszeni chińskiego rządu, podobnie jak większość dochodu funkcjonujących w Lhasie klubów, restauracji.
Tybetańczycy maja tez ograniczone prawo własności i w wielu wypadkach muszą pracować w chińskich knajpach i sklepach. Mój rozmówca zaczął opowiadać o współczesnych problemach już nie tylko bajkowego kraju Dachu Świata.
Powiedział: już nie możemy swobodnie poruszać się po swojej Ojczyźnie.
Kto raz wyjedzie z Lhasy to nie może już tu powrócić. Czekałem kilka lat na paszport żeby pojechać do Indii – zobaczyć Dalaj Lamę. Kiedy już zaoszczędziłem pieniądze i dostałem pozwolenie, to na granicy żołnierz chiński po prostu mnie nie wypuścił, i już nigdy nie zobaczę Jego Świętobliwości. Nie jest nam łatwo lubić chińczyków .Nie możemy studiować swojej historii, w szkołach nie ma naszego języka ani religii.
Rzeczywiście nie rysuje się to pogodnie. Z tarasu Pałacu Potala patrzę na miasto, gdzie przeważa już niestety wpływ cywilizacji przyprowadzonej przez chińczyków. Jednak na szczęście jest jeszcze dzielnica tybetańska, gdzie można zobaczyć walające się głowy kóz, stragany przypraw i płatnych przedstawicieli zawodu polegającego na zabijaniu klientowi wszy na głowie a zabieg taki odbywa się na środku ulicy.
Kiedy opuszczałem Pałac Potala ten mnich powiedział do mnie takie słowa: Do zobaczenia w Wolnym Tybecie. Inne klasztory, który zwiedziłem były to: SERA i DREPUNG oraz Świątynia JOKHANG gdzie miałem możliwość naocznego obserwowania życia mnichów wraz z ich ceremoniałami. Jest to klasztor wciśnięty w zbocze skalne, którego większa część kubaturowa z zewnątrz jest praktycznie nie widoczna, ponieważ frontowa elewacja swoją pionowością dokładnie zasłania – maskuje pozostałą część obiektu sakralnego.
Sera - Klasztor
Natomiast wejście do klasztoru wymaga pewnej zmysłowości ponieważ jest również dobrze ukryte. Nie mniej jednak przy pewnym sposobie orientacji można odkryć miejsce wejścia do klasztoru. Mnie się udało i zostałem wpuszczony do środka. Rzeczywiście, mogłem zobaczyć prawie całą wewnętrzną architekturę klasztoru wraz z dziedzińcem – patio, na który odbywały się zajęcia adeptów na mnichów.
Drepung - Świątynia Jokhang
Na kolejny dzień pojechałem do letniej rezydencji Dalaj Lamy: NARBULINKI.
To właśnie tam było mi dane zapoznać się z historią i zasadami buddyzmu.
Kiedy dochodzę do Klasztoru, wyglądam przez mur oddzielający go od części świątyni udostępnionej zwiedzającym. Okazuje się, że legenda jest wciąż żywa: kilkunastu mnichów buddyjskich jednostajnymi ruchami nóg uderza w półtorametrowe, drewniane słupy wkopane w ziemię. Na znak Przeora Klasztoru mnisi przerywają ćwiczenia i jeden po drugim znikają w mrocznym wnętrzu świątyni. Chwilę później rozlega się echem dźwięczny głos gongu. Mnisi szykują się do popołudniowej uroczystości ku czci bogini mądrości i miłosierdzia. Czuję zapach kadzidła, a w przytłumionym świetle z trudnością dostrzegam pochylone czerwono-pomarańczowe postacie kiwające się w rytm śpiewanych mantr. Dzięki uprzejmości przeora klasztoru zostaję wpuszczony. Sięgam po aparat fotograficzny. Łagodny, acz zdecydowany ruch ręki mnicha przygważdża moją dłoń do torby. – Ufaj swoim zmysłom, nie maszynie – słyszę. Przyglądam się więc uważnie, starając się zapamiętać jak najwięcej
szczegółów. Ma na sobie ciemno-bordową togę, spod której wystaje długa, sięgająca kostek, pomarańczowa koszula. Na jego piersiach zwisa naszyjnik z drewnianych kulek, buddyjski odpowiednik różańca. Mój wzrok przykuwają wypalone na przedramionach obu rąk wizerunki smoka. W sercu jin, negatywnej siły zimna, ciemności i pustki, tkwi maleńka cząstka jang, która jest ciepłem, światłem i pozytywną energią. I odwrotnie – w sercu jang tkwi mała część jin. Zdumiewające jest, że pełni spokoju mnisi, nawykli do posłuszeństwa i skromności
W spokoju i ciszy, która unosi się wszędzie, można kontemplować o własnym życiu, uspokoić organizm i poukładać myśli. Buddyści wierzą w wędrówkę dusz, wierząc że można się odrodzić w ciele innego człowieka, zwierzęcia lub istoty boskiej. To jaką przybierzemy postać w następnym wcieleniu zależy od naszego postępowania w obecnym wcieleniu.
Dalaj Lamowie należą do uprzywilejowanych istot, które same mogą wybierać rodzaj wcielenie. Odnalezienie inkarnacji Dalaj Lamy jest skomplikowanym rytuałem, w którym ważną rolę spełniają; przepowiednie, wizje, prorocze sny i wszelkie niezwykłe wydarzenia. Poznając tą historię mogłem dowiedzieć się, że np. pierwszym znakiem była zmiana położenia zabalsamowanych zwłok Dalaj Lamy XIII. Zauważono, że
Jego twarz dotychczas skierowana na południe, zwróciła się ku północnemu wschodowi. Niedługo potem, Regent Tybety miał widzenia nad Świętym Jeziorem na którego tafli ujrzał tajemnicze litery, a po nim obraz klasztoru z oryginalnym turkusowo- złotym dachem i biegnącą w górę ścieżką a w końcu wiejski dom z charakterystycznymi szczegółami. Wizje zaprowadziły mnichów do chłopa we wsi TAKCER. Kandydat mały chłopiec został poddany decydującej próbie polegającej na tym, że wśród wielu różnych przedmiotów musiał wybrać te, które należały do poprzedniego Dalaj Lamy.
Wskazał bezbłędnie właściwe przedmioty co stanowiło że jest poszukiwaną inkarnacją. Pięcioletni Żywy Budda po nowym nazwisku TENZIM GYATSO objął LUI TRON Dalaj Lamów i rozpoczął nowicjat w mrocznym Pałacu Potala w Lhasie. W imieniu małoletniego Dalaj Lamy rządy sprawował Regent. Mały Budda poznawał święte księgi i sztukę medytacji, celebrował religijne uroczystości, przyjmował dostojników i posłów. Swój kraj oglądał z okien lektyki, nie wiele wiedział o życiu i troskach poddanych, nie zdawał sobie sprawy o panoszącej się korupcji. Wolne chwile spędzał na dachu Pałacu Potala gdzie przez teleskop obserwował życie ludzi i okolice. Był to jedyny Jego kontakt z codziennością Tybetu. Tybetańczycy uznawali go za żyjącego Buddę i oddawali Mu boską cześć. Kościół Lamajski, którego jest zwierzchnikiem uznaje w Jego osobie ziemską emanację Buddy AWALOKESWARY – Pana Współczucia. Obecny Dalaj Lama XIV stoi na czele tybetańskiego rządu na wygnaniu i sprawuje godność głowy państwa, które oficjalnie nie istnieje. Jest przede wszystkim głosem swojego narodu. Tybetański mnich pozbawiony ojczyzny jest przyjmowany przez szefów państw i monarchów. Wielokrotnie składał wizytę w Watykanie papieżowi Janowi Pawłowi II. Tybet jest krajem ze wszech miar zagadkowy, Na Dachu Świata powstała oryginalna cywilizacja, która pod wieloma względami wykracza poza strefę poznania dostępną nawet zachodowi. Do tej dziedziny należą; nad naturalne zdolności buddyjskich mnichów osiągane w stanie mistycznej ekstazy.

Jego Ekscelencja Dalaj Lama XIV
Adepci sztuki TUMO, dzięki koncentracji umysłu i woli, potrafią przez wiele godzin siedzieć nieruchomo nago na mrozie bez uszczerbku na zdrowiu. Ciało przykrywają zmoczonym ręcznikiem w lodowatej wodzie, a gdy wyschnie moczą go znowu powtarzając tą czynność wielokrotnie. Drogą auto sugestii ćwiczący wywołuje w umyśle obraz płonącego ognia i czuje jego ciepło. Temperatura ciała w trakcie ćwiczeń podnosi się o 100 C a liczba oddechów spada do 7 na minutę. Znane są również przypadki porozumiewania się
mistrzów lamaizmu za pośrednictwem telepatii a także wpływania ta drogą na cudzą podświadomość. W SAKYA która leży w prostej linii na północ od granicy Nepalu i SIKKIMU życie jakby zatrzymało się przed wiekami. Wielki warowny korpus Świątyni ukryty za wysokimi murami, których nie zdołała nawet zniszczyć czerwona armia chińska. Obok istne podzamcze, składające się ze skleconych z kamienia domków i płaskimi dachami na których powiewają modlitewne chorągiewki. Tybetańczycy, chyba jako pierwsi wpadli na pomysł zautomatyzowania rytuałów modlitewnych – stąd małe młynki z wypisanymi na nich tekstach modłów, flagi modlitewne którymi powiewa wiatr za każdym poruszeniem tkaniny odmawiając święte słowa za właściciela jak również wielkie młyny modlitewne u wrót świąt. Po wjeździe do Tybetu od razu wiadomo gdzie się jest; przypominające forty małe domki budowane na planie kwadratu i w bryle prostokąta a nad nimi chorągiewki. W Tybecie działało 1300 klasztorów i świątyń. W okresie chińskiej rewolucji kulturalnej zniszczone zostało wiele klasztorów, które potem trzeba było stawiać od nowa, jak np. stary Klasztor GANDAN położony na przedmieściach Lhasy.
Sakya – Młynki modlitewne przed świątynią
Nie ma dzisiaj w Tybecie tak ogromnie liczebnych skupisk lamów jak dawniej Klasztor DREPUNG oddalony zaledwie 8 km od centrum Lhasy, po którym pozostało tylko wspomnienie iż było to kiedyś miasto w mieście, liczył ponad 10-tysięcy mnichów a dzisiaj pozostało ich zaledwie około 400. Gdy upadło Cesarstwo Chińskie, Dalaj Lama ogłosił niepodległość Tybetu, które wszakże nikt nie uznał, choć tolerowano na świecie paszporty sygnowane przez KASHAG – rząd przy Dalaj Lamie.
Buthan
Będąc w Tybecie nie mogłem sobie odmówić wyjazdu do najbardziej tajemniczego królestwa: BUTHAN, które leży na południowych zboczach Himalajów. Lecąc z Lhasy do THIMPHU przelatuje się w poprzek Himalajów nad szczytem KULA KANGRI ( 7554 m.n.p.m.). Jeszcze nie tak dawno królestwo to pozostawało całkowicie odizolowane od reszty świata ale to się powoli zaczęło zmieniać czego dowodem jest możlwość przyjazdu do tego kraju. Zwiedzanie stolicy królestwa było dość ciekawe ponieważ mnie zainteresował szczególnie klasztor żeński jako jedyna na świecie formacja w tej religii. Chciałem zobaczyć: mniszki buddyjskie. W klasztorze tym zobaczyłem również niezwykle ekspresyjne malowidło: tzw. KOŁO ŻYCIA. Na drugo dzień wybrałem się na przełęcz do Doliny PUNAKA gdzie jest wspaniały Klasztor ale tym razem męski.
Klasztor Dzong
Wracając wieczorem do Thimphu i odbywając wieczorny spacer po tym pięknym spokojnym mieście zdawałem sobie sprawę, że na następny dzień opuszczam to królestwo. Jednocześnie dowiedziałem się tutaj na miejscu, że to właśnie BUTHAN dał ludzkości najbardziej trwały papier świata a także najdziwaczniejsze znaczki pocztowe. Chociaż jest to małe królestwo ( 50-tyś.km2) to pod względem różnorodności pejzaży, roślinności i liczby gatunków zwierząt przewyższa dużo większe kraje. Na północy ciągną się wysokie szczyty ze świętą górą CZOMOLHARI ( 7300 m.n.p.m.), niżej trawiaste łąki i
szerokie zalewowe doliny rzek, w centrum kraju znajdują się rozległe moczary i bagna a na południu wilgotna dżungla. Wszędzie bujna przyroda o którą z pietyzmem dbają mieszkańcy królestwa. To dziedzictwo ponad 1000-lat buddyzmu, którego wyznawcy żywią najgłębszy szacunek dla świata przyrody i wszelkich przejawów życia. Religia, prawo i obyczaj zabrania polowań, wszelkich aktów przemocy wobec żyjących stworzeń. Żyją oni w pełnej harmonii z naturą a wszelkie zwierzęta cieszą się sympatią. Mój pobyt w Tybecie wyjaśnił mi bardzo wiele spraw natury historycznej tego regionu świata o którym prawie nic się nie mówiło.
Dało mi możliwość spojrzenia na sprawy życiowe z całkiem innego punktu widzenia i zrozumieć tak wiele dzięki nauce kontemplacji, wyciszenia umysłu i ciała. Ponadto, dało mi to jeszcze jedną bardzo ważną możliwość: zajrzenie to swojego własnego wnętrza – psychicznego wnętrza i to jest właśnie dla mnie największe bogactwo, które mogłem zdobyć w tym cudownym kraju ludzi mądrych, o ogromnej kulturze, uczciwych, cierpliwych i spokojnych.
Moje spotkanie z Dalaj Lamą XIV w Warszawie
Słowa, które powiedział Dalaj Lama XIV ( fragment ).
Zdecydowana większość chińczyków jest ateistami. Uważają tybetańską kulturę, wszystko, co związane jest z Tybetem za coś wstecznego, co trzeba wyeliminować. Od 1950 do 1955 roku odnosili się do nas bardziej przyjaźnie. Potem, około roku 1956, rozpoczęła się jawna wojna. Tybetańczycy zbuntowali się, ponieważ byli uciskani. Jest jeszcze jedna przyczyna: Tybetańczycy są innym narodem, mają inny sposób życia, inne dziedzictwo kulturowe. To bardzo stara kultura. Chińczycy uważają odrębność i wielkość ich tradycji za zagrożenie. Chińczycy zdają sobie sprawę, że duch Tybetu przetrwa bardzo długo. Dlatego prowadzą również inną politykę - chcą uczynić Tybetańczyków mniejszością w ich własnym kraju. W Tybecie łatwo odróżnić ofiary od prześladowców. Jednak prawdziwy Tybetańczyk stara się żyć godnie z prawami natury i nie potępiać innych za ich odmienny sposób myślenia. Tradycyjnie świat religii jest światem jednej prawdy. W takim świecie trudno jest zaakceptować wartość innych religii. Dawniej ludzie mniej kontaktowali się z wyznawcami innych religii. Nie było to więc takim problemem. Teraz obieg informacji, kontakt z innymi religiami bardzo się zwiększył. Ludzie żyjący w świecie jednej religii czują się nie swojo. Wydaje mi się, że czują się zagrożeni, gdy do ich społeczności trafia jakaś inna religia i stąd bierze się fundamentalizm. Żeby przezwyciężyć tę sprzeczność, należy przyjąć, że jedna religia i jeden system pojęciowy jest odpowiedni dla pojedynczej osoby. Ja jestem buddystą i to jest najlepsza religia dla mnie. Ale dla moich chrześcijańskich braci i sióstr najlepszą religią jest chrześcijaństwo. Jeśli jednak jest nas dwoje - mój chrześcijański brat i ja, to jest pluralizm. Tak więc dla grup ludzi, dla społeczeństw najważniejszy jest pluralizm. Dla poszczególnych jednostek - jedna religia. Buddyjska religia charakteryzuje się tym, że nie ma absolutu, nie ma Boga, Stwórcy, więc to trochę co innego. Dla niektórych bardzo przekonujące jest pojęcie Stwórcy. Innym bardziej odpowiada pojęcie samo stworzenia. Wśród milionów ludzi są też tacy, którym bardziej odpowiada podejście buddyzmu. Jak już powiedziałem, czuję, że wszystkie wielkie religie na świecie mają taki sam potencjał. Mimo odmiennych filozofii mają to samo przesłanie - miłości, współczucia, przebaczenia. Taka jest ich istota. Różnią się obrzędami. Ja więc zwykle mówię ludziom, że lepiej pozostać przy własnej religii i własnej tradycji. Nie jest łatwo zmienić religię. Tym osobom, które przyjęły buddyzm np. w Europie czy Ameryce, mówię, że może się pojawić skłonność do usprawiedliwiania własnej decyzji. Powinni unikać krytycznego traktowania swojej starej religii, by uzasadnić przejście na buddyzm. Żyj w zgodzie ze swym sercem i służ tyle, ile możesz.
|
|
|