|
Zimbabwe
Do tego kraju udaję się w zasadzie tylko aby ujrzeć pewien cud natury; nagły spadek rzeki Zambezi w wąski kanion czyli Wodospad Wiktorii. Jest to kraj, który bezsprzecznie pozostaje we władaniu Pani Przyrody zwłaszcza w okolicach rezerwatów: Matopo, Hwange oraz wzdłuż rzeki Zambezi. Pola uprawne giną w ogromnych przestrzeniach buszu i wielkich połaci traw. Po drogach wędrują majestatycznie słonie, stada zebr, antylopy impala które są bardzo płochliwe i ostrożne oraz dzikie świnie wartogi. Tubylcy Szona, którzy dominują w Zimbabwenajbardziej szanują hipopotamy, ponieważ według nich to Bóg stworzył hipopotamy jako pierwsze zwierzęta lądowe ale ów grubas wolał wykorzystywać wyporność wody by nie czuć swojego ciężaru i dlatego zanurzył się w rzece Zambezi obiecując Bogowi, że będzie żywił się nie tylko roślinami wodnymi ale i trawą która rośnie wzdłuż jej brzegów. Ponadto wierzą, że widok hipopotama, który je to przybrzeżne zielsko przynosi szczęście. I co ciekawe, to do dzisiaj w wioskach dzieci przed pójściem do szkoły podchodzą do wody i wypatrują hipopotama. Inaczej jest z nosorożcami, które mają róg o tajemniczej mocy. Wywar z rogu ma neutralizować każdą truciznę. W kraju tym klimat sprzyja rozwojowi rolnictwa a wokół wiosek widać pola uprawne ponieważ bawełna jest głównym produktem rolnictwa. Ludność słynie ze zdolności artystycznych a wykonane przez nich rytualne maski i figury osiągają wysokie ceny.
Na bazarach można kupić nie tylko owoce i warzywa ale również cudowne lekarstwa, magiczne nalewki i wyroby sztuki ludowej misternie wyrzeźbione w drewnie. Wyjeżdżając ze stolicy Harare udaje się do Hwange, miejscowości z której do już bardzo blisko do tego wspaniałego kompleksu: jakim są Wodospady Wiktorii – Mosicatunga, które zostały odkryte przez podróżnika Davida Livingstona w 1855 roku. Jest to fantastyczne dzieło natury gdzie na długości prawie 2 kilometrów wodospady przybierają różne kształty i barwy. Średnio 550 tyś. m. sześciennych wody spada co minutę ze stumetrowej półki szerokiej na ok.1700 m. Rozmiary czynią go jednym z najpotężniejszych wodospadów świata. Prawdą jest, że zbliżając się do kanionu, czuje się kropelki wody, które w miarę przybliżania zamieniają się w deszcz.
Natomiast z miasta widać olbrzymi słup wody, który na wysokość kilkunastu metrów wzbija się w górę. Tak rozpy-
lana woda tworzy fantastyczną tęczę a drobinki wody opadają na twarz i rozłożyste wokół drzewa, krzewy, kwiaty. Są miejsca, gdzie para wodna i mgła niemal zasłaniają horyzont by w innym miejscu nad odmętami utrzymywał się błękit nieba z szeroka tęczą. Tubylcy mówią, że jest to dym który huczy. Wzdłuż wodospadu na przeciwległej skale jest ścieżka po której idąc zwiedza się ten kompleks. Jednak aby pokonać tą ścieżkę musiałem ubrać taki płaszczyk przeciw deszczowy z folii ponieważ rozpylone kropelki wody spadają jak rzęsisty deszcz.. Wodospad ten otaczają bujne lasy. Odniosłem wrażenie, że jest to kraj wiecznej wiosny. W odległości około 30 kilometrów od miasteczka Masawingo w samym środku buszu dotarłem do tzw. Wielkiego Zimbabwe – kompleksu, który jak się później okazało został wpisany przez UNESCO na listę światowego dziedzictwa kulturowego.
Będące najważniejszym ośrodkiem plemienno-feudalnego państwa Monomotapa, zostało wzniesione na terenie wcześniejszych budowli z VI-VII w. Składa się z dwóch głównych kompleksów : tzw. akropolu, silnej twierdzy na wzgórzu oraz najbardziej znanej budowli eliptycznej tzw. świątyni, która położona jest poniżej na równinie i otoczona murem. Zabudowa miejska to gliniane i kamienne domy. Jednakże ostatnie badania dowiodły, że większość z nich stanowiły chaty-szałasy zbudowane z suszonej gliny. Na terenie miasta odkryto wiele narzędzi metalowych, ozdób i ceramiki. O rozwiniętych kontaktach świadczą zabytki takie jak: żłobkowana chińska porcelana czy perska ceramika stołowa. Ważnym elementem gospodarki było rolnictwo i uprawa oraz wysoko rozwinięte górnictwo i metalurgia. Najbardziej charakterystyczną budowlą jest tzw. świątynia na planie elipsy. Jest to największa w Afryce historyczna konstrukcja, położona na południe od Sahary. Nieregularność oraz łagodne krzywizny świadczą, że mury budowano bez żadnego z góry ustalonego planu. Jedynymi otworami są wejścia i dziury po kanałach odpływowych. Co dziwne, tylko jedno z trzech wejść posiadało pozostałości świadczące o istnieniu bramy. Reszta to wąskie przejścia bez żadnej konstrukcji bramnej. Przed jednym z nich leżał olbrzymi głaz, ale trudno uwierzyć w hipotezę, że nim właśnie co noc zasłaniano otwór wejściowy. Budowlą, która rzuca się w oczy jest tzw. wieża stożkowa, prawdopodobnie o przeznaczeniu kultowym. Ze względu na brak materiału – wnętrze jest całe wypełnione gruzem – nie można dokładnie określić charakteru jej funkcji. Jedynym śladem może być ornament na murze od strony zewnętrznej, który występuje tylko w miejscu, gdzie stoi owa wieża. Praprzodkowie ludu Szona w tym miejscu zgromadzili prawie jeden milion granitowych kamieni i głazów o wadze prawie 15 - tysięcy ton. Bez zaprawy murarskiej kładąc kamień na kamieniu zbudowali mury do 11 metrów wysokości i 6 metrów szerokości. W osiedlach mieszkali władcy Bantu i ich żony. Królestwo to było bogate, mieszkańcy mieli ogromne stada bydła i jadali dużo wołowiny. Zaś tajemnicza wieża w tym kompleksie – 10 metrowej wysokości – jest częścią herbu państwa. Przed wejściem do tego kompleksu znajdują się kramy w których można kupić maty i korę z baobabu z wymalowaną na czerwono starożytną wieżą.
Droga prowadząca przez las deszczowy do Wodospadu Wiktorii
Po pełnym emocji zwiedzaniu wracam do Harare. Stolica zaskakuje kontrastami; super nowoczesna architektura ze szkła i betonu sąsiaduje z budowlami wzniesionymi w okresie kolonializmu w stylu charakterystycznym dla tej epoki.
Eleganckie hotele, pola golfowe, korty tenisowe, baseny oferują usługi na światowym poziomie. Rhodes Nyanga Hotel – jeden z najbardziej znanych ośrodków sąsiaduje z letnim domem w którym w XIX wieku mieszkał słynny angielski polityk i finansista Cecil Rhodes, który mówił że ten kawałek Afryki to Italia Czarnego Lądu. Słowo: Zimbabwe w języku plamienia Szona (Maszona) oznacza solidne domy lub domy z kamienia. Kraj ten oczarował mnie swoimi rwącymi rzekami i wodospadami a dzikie zwierzęta żyją tutaj jak przed setkami lat.
Pomnik Davida Livingstona
|
|
|